
ARTISTS > Ferdynand Ruszczyc
1870 - 1936
Malarstwo
Jego „Ziemia” namalowana w 1898 r., znalazła się na paryskiej wystawie pt. „Rok 1900 – sztuka na rozdrożu” wśród znakomitych dzieł przełomu wieków m.in. E. Degasa, P. Gauguina, G. Klimta, A. Rodina i podobnie docenionych: J. Stanisławskiego oraz W. Weissa. Sto lat później w 2000 r. Królewska Akademia Sztuki w Londynie przypomniała ekspozycję, pozostawiając obowiązujący wtedy tytuł „1900: Art at the Crossroads”, a wspomniany obraz stał się emblematem jednego z działów. Trudno o doskonalszy dowód uniwersalności malarskiej wizji.
Ferdynand Ruszczyc w zwyczajnych krajobrazach dostrzegał nadzwyczajność. Był malarzem żywiołów, a jego obrazy są szczególnym połączeniem perfekcyjnego warsztatu, modernistycznej estetyki i filozofii oraz uwagi dla rodzinnych okolic Bohdanowa i Wilna.
Pochodził z rodu, którego tzw. „wywód szlachecki” sięga co najmniej XVI w. Dom rodzinny w Bohdanowie nazywał „gniazdem” i do niego zawsze wracał. Kształcił się w Petersburgu, najpierw na wydziale prawa, a w 1892 r. został studentem Iwana Szyszkina i Archipa Kuindżiego na ASP. Pierwsze ważne inspiracje malarskie zdobywał podróżując na Krym, Rugię, a także do Szwecji i Danii. Z tego okresu pochodzi wiele marynistycznych pejzaży. Od nich rozpocznie się malarska fascynacja motywem wody – pierwszym z żywiołów.
1898 r. to czas dalszych podróży po zachodniej Europie, ale dopiero powroty do znanych pejzaży mają siłę twórczą. Powstają płótna pełne ekspresji, nastrojów i emocji. Wiele z nich wskazuje na uwikłanie ludzkiej egzystencji w siły przyrody, np. „Ziemia” (1898), „Wieczór. Pejzaż znad Wilejki” (1899-1900)„W świat” (1901) czy „Pustka” (1901). W tej galerii szczególne miejsce zajmuje monumentalny obraz „Nec Mergitur” (1904-1905), w którym potęga natury (wzburzone morze), łączy się z absolutem (rozgwieżdżone niebo) i piętnem historii (dryfujący wrak korwety odczytywany jako symbol Polski). W „Chimerze” z roku 1901 Z. Przesmycki zauważa: „cała przyroda zdaje się mieć dla oka artysty charakter przede wszystkim dramatyczny. Transponując wrażenia optyczne na słuchowe, powiedzielibyśmy, że obrazy jego grzmią piorunowo lub przynajmniej huczą głucho”. Ale są też płótna „wyciszone”, baśniowe, poetyckie, np. „Obłoki odbite w wodzie” (1900), „Stare jabłonie” (1900), „Bajka zimowa” (1904) czy nastrojowe wnętrza domu, np. „Pokój babuni” (1906).
Ferdynand Ruszczyc należał do elitarnego Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka” (od 1908 r. pełnił funkcję Prezesa). W latach 1904 – 1907 prowadził pracownię malarstwa w warszawskiej SSP i przez rok katedrę pejzażu w krakowskiej ASP. Cezurą w życiu artystycznym i zawodowym staje się data 1908. Artysta wraca do Wilna ale „nie po to, by w nim mieszkać, lecz żeby Wilnu służyć” – jak powiedział wielki fotografik, Jan Bułhak. Trzeba też dodać, że nie po to, by – malować.
Będzie za to niestrudzonym animatorem i uczestnikiem życia artystycznego i kulturalnego. Zajmie się projektowaniem dekoracji i kostiumów dla teatrów wileńskich, grafiką (także użytkową, np. projekty znaczków), sztuką książki. Jego autorstwa jest m.in. pieczęć Sejmu Wileńskiego, łańcuch rektorski Uniwersytetu Stefana Batorego, czy sarkofag dla relikwii św. Kazimierza. Ale marzeniem i dziełem życia stało się utworzenie wydziału sztuk pięknych na wileńskim uniwersytecie, któremu przez 14 lat patronował jako dziekan i prodziekan.
Pierwsza indywidualna wystawa prac artysty miała miejsce w Wilnie, a od 1899 r. były prezentowane przez Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie. Brał też udział w słynnych salonach Siergieja Diagilewa „Mir Isskustwa” (1899, 1901, 1902), a jeden z dyplomowych obrazów trafił do kolekcji M. Trietiakowa. Większe zbiory jego dzieł znajdują się m.in. w Litewskim Muzeum Sztuki w Wilnie i Lwowskiej Galerii Sztuki, Muzeum Narodowym w Warszawie, Krakowie, Poznaniu oraz w wielu kolekcjach prywatnych.
Wnuk malarza, Ferdynand Ruszczyc, dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie, przypomina, że jego dziadek„namalował stosunkowo niewiele olejnych obrazów – niecałe 200. Malował tylko przez 10 lat, od ukończenia studiów w 1898 r. do 1908 r.”. Nazywany „bajecznie rozmaszystym” pozostawił silny, indywidualny akcent w polskiej sztuce Jego płótna nasycone zwykle ciemną barwą, malowane gęstą farbą, specyficznie kadrowane – po prawie stu latach są ciągle metafizyczne i wieloznaczne.
