top of page

ARTISTS > Jan Lebenstein

 

 

 

 

 

1930 - 1999
malarstwo

ur. 5.I.1930 w Brześciu Litewskim – zm. 28.V. 1999 w Krakowie

„Z takich właśnie utrwalonych śladów indywidualnego istnienia składa

się sztuka danego kraju i sztuka właściwa całej naszej cywilizacji. Kiedy

nie było Lebensteina brakowało sztuce polskiej i międzynarodowej tego

właśnie jednego akcentu, który dzięki niemu teraz istnieje.” – powiedział

noblista Czesław Miłosz, żegnając malarza i przyjaciela. Nazywał go też

„artystą przeklętym”, bo nadmiernie: wrażliwym, dumnym, prawym

i bezkompromisowym.

Kiedy w wieku 29 lat Jan Lebenstein otrzymał Grand Prix na I Biennale Młodych w Paryżu, zdawało się, że czeka go światowy sukces. Pozostał w Paryżu, ale też pozostał wierny sobie. Zawsze szedł pod prąd, nieustannie zadziwiając krytyków i publiczność zmiennością swej sztuki. W Polsce jego twórczość odkryto ponownie dopiero po 1989 r.

„Życiorys zaczął mu się gorzej niż fatalnie” – pisał T. Nyczek. Młodość Jana Lebensteina to czas wojny, ucieczka z rodzinnego miasta, tragiczne śmierci ojca i brata, więzienie. Wyznał: „po wojnie znów zacząłem rysować, malować. To była pewnego rodzaju ucieczka w świat wyimaginowany, po tym, co przeżyliśmy”. Podobnym azylem stała się dla artysty warszawska ASP. Studiował tam u profesorów Tomorowicza, Eibischa i Nachta-Samborskiego, otrzymując dyplom w 1954 r.

Jego wczesne płótna inspirowane były twórczością Ch.Soutine’a czy M. Utrillo. A pierwsza indywidualna wystawa odbyła się u poety Mirona Białoszewskiego w „Teatrze na Tarczyńskiej” (1956). Już w tych olejach i gwaszach widać było indywidualny „osiowy” styl.

Oszałamiający sukces przyniosły mu prace nagrodzone na Biennale w 1959 r. Sławny staje się cykl „Figur osiowych” (1961-1962), poprzedzony „Figurami kreślonymi” – na papierze milimetrowym (1955-1958) i „Figurami hieratycznymi”. Były to kompozycje z centralnie umieszczonymi (najczęściej wertykalnymi) sylwetkami ludzki, które w kolejnych obrazach uległy skrajnemu uproszczeniu.

W latach 60. figury te przeobraziły się w struktury horyzontalne i słynny cykl „Bestiarium” (1964). Duży wpływ na ten etap twórczości miała fascynacja kolekcją sztuki starożytnej w Luwrze, a także zbiorami Muzeum Historii Naturalnej. W wyobraźni Jan Lebensteina narodziły się prehistoryczne „bestie” m.in. cykl „Creatures abominables” (1960-65) oraz „Ddeux vertebres”, 1966. i pomału budziły demony.

W wywiadzie dla Radia Wolna Europa w 1990 r. artysta powie, że „następnym etapem była konfrontacja figury ludzkiej z jej zaprzeczeniem i zaprzeczeniem z jednością. To, co jest ludzkie-zwierzęce.” Malarsko-filozoficzne próby przeniknięcia natury człowieka doprowadzą do jej swoistej mitologizacji. Wskazania łagodności i drapieżności, piękna i brzydoty, dobra i zła, siły i słabości, wszelkich podobieństw fizycznych, fizjologicznych i emocjonalnych. Ten proces zakończą najbardziej mroczne obrazy – śmierci, rozpadu, unicestwienia.

W kolejnych latach (70. i 80.) artysta coraz częściej sięgał po gwasz i temperę. Zniknie więc charakterystyczna faktura jego obrazów olejnych (Lebenstein „rzeźbił” w gęstej, pomarszczonej farbie), a jej miejsce zajmie cienka, manierycznie wijąca się linia, z której to wyłaniać się będzie niepokojący świat „niebezpiecznych związków” – erotyki i śmierci.

Jan Lebenstein jest także twórcą ilustracji m.in. do „Folwarku zwierzęcego” G. Orwella (wydany w drugim obiegu, 1974) „Księgi Hioba” (1979) i „Apokalipsy” (1983) – w przekładzie Cz. Miłosza. A jedynym monumentalnym dziełem w dorobku artysty pozostała realizacja witrażu do kaplicy ojców Palotynów (Paryżu 1971).

Największy zbiór prac Jana Lebensteina znajduje się w Muzeum Narodowym we Wrocławiu (ponad 100), a także w kolekcjach Museum of Modern Art w Nowym Jorku, Hirshhorn Museum and Sculpture Garden w Waszyngtonie, San Francisco Museum of Modern Art.

Po przyjeździe do Paryża często wystawiał prace m.in. w Galeriach Lacloche i Lambert, także w Theatre National de l'Odeon. Był ceniony w Europie, szczególnie w Niemczech, a także w Stanach Zjednoczonych, Japonii itd. W tym czasie w Polsce prawie w ogóle nie był obecny. Symbolicznym podsumowaniem twórczości była wystawa „Etapy. In Memoriam 1930-1999” (1989- 990, Paryż, Lublin, Kraków, Gdańsk), pełna retrospektywa odbyła się w Zachęcie (1992).

Laureat m.in. narody Jana Cybisa, mówił, że „malowanie to nie jest hobby, to nie jest rozrywka, to nie jest przyjemne spędzanie czasu. Może jednak stać się jedynym sensownym zajęciem, ale musi posiadać jakąś nośność.”

 

 

 

 

 

 

 

 

Jan Lebenstein.jpg
Jan Lebenstein Signature.jpg
bottom of page