
ARTISTS > Ryszard Kapuściński
u1932 - 2007
fotografia
Nie tylko Mistrz reportażu, ale jego Cesarz. Włoski dziennik „Corriere della Sera”
widział w nim „tułacza historii rozgrywającej się na naszych oczach”, niemiecki
„Der Spiegel” mówił o wielkim kronikarzu Trzeciego Świata. Hiszpańska agencja EFE
informowała o najczęściej tłumaczonym i publikowanym za granicą polskim pisarzu.
Michael Kaufman z „The New York Times” nazwał go dziennikarzem-obieżyświatem,
którego twórczość jest zabarwiona magicznym realizmem. A najbardziej magiczny
pisarz świata – Gabriel Garcia Marquez wielokrotnie powtarzał o przyjacielu, że jest
„najlepszym dziennikarzem XX wieku”. Ryszard Kapuściński – legenda dziennikarstwa.
Poeta i... fotograf.
Urodził się w Pińsku na Polesiu (dzisiejsze tereny Białorusi). Gdy miał 7 lat wybuchła wojna. Wieczne zagrożenie, bieda, tułaczka wydawały mu się wtedy „stanem naturalnym, (…) jedyną formą egzystencji” i taki obraz świata zawsze odnajdywał w reporterskich wędrówkach.
Po wojnie uczył się w gimnazjum im. S. Sztaszica i trenował boks (warszawskie wicemistrzostwo juniorów w wadze koguciej). Zadebiutował wierszami w tygodniku „Dziś i jutro”. W klasie maturalnej rozpoczął współpracę z redakcją „Sztandaru Młodych”. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim, by ostatecznie wybrać wydział historii. W 1955 r. powrócił do redakcji. Wtedy też rozpoczęła się jego reporterska przygoda. Już w następnym roku, po raz pierwszy, przekroczył granice kontynentów, w drodze do Indii, by spotkać się z „Innym”. Z tej wyprawy ocalały tylko dwa filmy, a na nich (zbyt prześwietlonych słońcem) jedno zdjęcie – „wygłodniałych dzieci gorączkowo wydłubujących z błota ziarna ryżu”.
Gdyby nie kolega z redakcji – fotoreporter Janusz Zarzycki, prawdopodobnie nie narodziłaby się wtedy fotograficzna pasja pisarza. Wspomina, że przed indyjską wyprawą: „Zarzycki pożyczył mi pieniędzy i kupiliśmy w małym sklepiku na Nowym Świecie aparat radziecki „Zorka”, po czym zabrał mnie do Łazienek na pierwszą lekcję fotografii. To on uczył mnie całej techniki fotografowania. Mój instruktor wywodził się z tej szkoły fotoreportażu, która uważa, że na zdjęciu musi być człowiek – jego portret, sylwetka, ruch.”
Przełom lat 50. i 60. to przede wszystkim praca w redakcji „Polityki”. Wybór najlepszych reportaży z tego okresu stanie się książkowym debiutem pt. „Busz po polsku” (1962). Od tego też roku Ryszard Kapuściński uczestniczy jako korespondent wojenny w narodzinach Trzeciego Świata. Będzie świadkiem kilkudziesięciu wojen, przewrotów, rewolucji – w Azji, Ameryce Łacińskiej, ale nade wszystko w Afryce. Opisze ten kontynent wielokrotnie, rozpoczynając od mniej znanych „Czarnych gwiazd” (1963), a kończąc na niezwykłej syntezie obrazów, historii i pamięci prawie 50 lat – w „Hebanie” (1998).
Ryszard Kapuściński niestrudzenie odkrywał kolejne strony świata (m.in. Zakaukazie i azjatyckie republiki byłego ZSRR; Palestynę i Izrael; Amerykę Łacińską z Chile, Meksykiem, Boliwią, Brazylią; Angolę, Etiopię, Iran). Pojawiały się one na kartach reportaży-powieści, fascynujących literacko, bogatych stylistycznie i coraz bardziej uniwersalnych. Do najsławniejszych należy „Ceszarz” (1978) – przetłumaczony na prawie 30 języków, a przez Bibliotekę Publiczną Nowego Jorku uznany za jedną ze 150 książek XX wieku oraz „Szachinszach” (1982) – według londyńskiego „Sunday Times” książka roku 1983, a także wielokrotnie nagradzane „Imperium” (1993) i „Podróże z Herodotem” (2004). Zbiór dopełniają „Lapidaria” – fragmenty ułożone z notatek, myśli, cytatów i dwa tomiki wierszy: „Notes” (1986) i „Prawa Natury” (2006).
Do 2000 r. o fotografiach Ryszarda Kapuścińskiego wiedzieli nieliczni. Choć przywoził z podróży setki zdjęć, nigdy nie zgadzał się, aby ilustrowały jego reportażowe. Tym razem też nie było wyjątku. „Z Afryki” to album, na który złożyło się ok. 110 zdjęć kolorowych i czarno-białych powstałych na przestrzeni 40 lat (kolejny wybór w przygotowaniu). Od tego czasu afrykańskie zdjęcia wielokrotnie były prezentowane na wystawach w Polsce i w świecie m.in. w Bolonii i w pawilonie europejskim na Targach Książki w Madrycie (2004).
Ale jest jeszcze jeden motyw, do którego wracał fotograf – Ryszard Kapuściński. Furtki do pracowniczych ogródków działkowych - zbudowane ze starych desek, obite blachą, krzywe, zatopione w gąszczu drzew. Tajemnicze. Pokazano je m.in. w 1996 r. podczas „Wernisażu jednego wieczoru” w atelier fotografii reklamowej Magic Media i opublikowano w magazynie „Gazety Wyborczej”.
Laureat wielu nagród, m.in. Premio Grinzane Cavour (2003) i Orderu Ecce Homo za „za walkę z fałszem świata i obronę godności prostego człowieka” (2002) oraz licznych tytułów, w tym: Doctor honoris causa Uniwersytetu Barcelońskiego (2005) oraz Dziennikarz Wieku w plebiscycie miesięcznika „Press” (1999). Od 1988 r. Członek Związku Polskich Artystów Fotografików.
Uważał, że pisanie i fotografowanie to dwa różne sposoby patrzenia na świat i odmienne przedstawianie rzeczywistości. Opowiadał słowem i opowiadał obrazem najchętniej o „osobnej planecie, różnorodnym i przebogatym kosmosie” Afryki. Przyznawał przy tym: „nie umiem być w tej samej chwili reporterem i fotoreporterem. Są to dla mnie czynności zupełnie rozdzielne, jedna wyklucza drugą. Wynika stąd, że jako reporter patrzę na świat inaczej niż fotoreporter, czego innego szukam, na czym innym skupiam uwagę. Kiedy jako reporter zbieram materiał do korespondencji i rozmawiam z szefem klanu, interesują mnie jego poglądy, opinie, wrażenia, myśli. Kiedy przychodzę do niego jako fotoreporter, obchodzi mnie zupełnie co innego – kształt jego głowy, rysy jego twarzy, wyraz oczu, wypukłość warg.”
Ryszard Kapuściński nie robił zdjęć z zaskoczenia, z uwagą zatrzymywał „spotkania z Innym”. Jego fotografie stają się zapisem bardzo bogatego języka „innego” człowieka – indywidualnej mowy twarzy, gestów, nastroju, emocji. A my znów jesteśmy czytelnikami.

